10 (nie)oczywistych powodów, by odwiedzić Tunezję

4. Jedzenie

Tunezyjska kuchnia jest również świadectwem historii tego kraju. Tradycje berberskie, arabskie i francuskie przeplatają się tu, współgrając ze sobą i przyczyniając się do powstania raju dla smakoszy. Bogactwo owoców i warzyw, oliwa należąca do światowej czołówki jakości, doskonałe wina, świeże ryby, różnorodność mięs i nabiału oraz aromaty lokalnych przypraw – wszystko to składa się na kulinarne doświadczenia, które trudno powtórzyć gdzie indziej.
Niestety, w większości przypadków nie doświadczymy tego w formule all inclusive – kuchnie hotelowe muszą dostosować się do wymagań gości, którzy bardzo często boją się lokalnych potraw. Dlatego jeśli pojawiają się tu dania tunezyjskie, to w znacznie skromniejszym wyborze i w uboższej formie. Warto zatem choć raz zjeść posiłek poza hotelem, w lokalnej restauracji (najlepiej takiej, w której jest sporo mieszkańców, a nie tylko turyści). Albo chociaż wypić herbatę z miętą i orzeszkami piniowymi, przegryzając lokalnymi ciasteczkami lub faszerowanymi daktylami. Albo w upalny dzień zamówić sok cytrynowo truskawkowy na dużej ilości lodu…

Czego trzeba spróbować w Tunezji? Przede wszystkim daktyli – tych „prosto z palmy” jeszcze na gałązkach (nie oprzecie się i kupicie je potem do domu – smakują zupełnie inaczej niż te, które można kupić w polskich sklepach). Po drugie – berbeskiego pieczywa. Cienkie ale pulchne placki podawane z oliwą miodem i/lub harrisą (pikantną przyprawą) smakują fenomenalnie. Po trzecie – dania duszonego w glinianym dzbanie. Zazwyczaj jest to mięso i warzywa w aromatycznym sosie, coś pośredniego między marokańskim tagine a daniem duszonym w rzymskim garnku. Po czwarte – tunezyjskich wariacji na temat francuskiej kuchni – mi smakowały bardziej niż oryginalne potrawy, zwłaszcza te z owocami morza.

Po piąte – smażonych na głębokim tłuszczu „pierożko-naleśników” o nazwie brik, nadziewanych tuńczykiem, warzywami i jajkiem – mnóstwo pysznych kalorii, ale nawet dbający o linię choć raz powinni spróbować.

Polecam też lokalne wina, zwłaszcza różowe, idealnie pasujące do dań „morskich”, lekkie, delikatne i pyszne.
Nie zapomnijcie podzielić się jedzeniem z miejscowymi kotami. Niektóre z nich mają nawet przy restauracjach swoje domki i pierwsze biegną do kuchni gdy goście wybiorą już potrawy z menu. Można je dokarmiać chyba „bezkarnie” – nigdy nie widziałam żeby ktokolwiek z obsługi miał coś przeciwko temu i przeganiał zwierzaki.

5. SPA

W ostatnich latach Tunezja przeżywa rozkwit różnych form turystyki zdrowotnej. SPA, thalasoterapia, ekoturystyka i inne formy wypoczynku połączonego z zabiegami medycznymi czy upiększającymi to kierunek, w którym rozwija się wiele ośrodków.

Jeśli w Waszym hotelu jest SPA, koniecznie się tam wybierzcie (nawet jeśli nie należy do najbardziej luksusowych i nowoczesnych). Jeśli nie ma, poszukajcie w pobliżu jakiegoś ośrodka, najlepiej takiego który oferuje zabiegi z wykorzystaniem wody morskiej (thalasoterapię). Tunezyjskie usługi w tym względzie stoją na bardzo wysokim poziomie, a przy tym ceny są zdecydowanie niższe niż w polskich ośrodkach tego typu. Polecam różnorodne masaże, tradycyjną łaźnię (hammam) połączoną z zabiegami z użyciem lokalnej glinki czy zabiegi odświeżające twarz i skórę ciała.

Największą zaletą tunezyjskiego SPA jest personel – doskonale wyszkolony, dyskretny i niezwykle pomocny zarówno na etapie wyboru zestawu zabiegów jak i w trakcie korzystania z nich.

Mnie urzekł też zapach – olej arganowy, olejki różane i neroli w połączeniu z aromatami soli morskiej i glinek daje niesamowicie relaksującą mieszankę.